Z powodu licznych ataków terrorystycznych w zachodniej Europie rodzice niechętnie zgadzali się na nasz wyjazd na Światowe Dni Młodzieży. Spośród wszystkich członków KSM znalazło się jednak 5 śmiałków, którzy postanowili rozerwać się z Papieżem Franciszkiem.
Wyjechaliśmy 30.08 w okolicach 11 z naszej parafii św. Jana Apostoła w Dziećmorowicach. Mimo naszych obaw droga do Krakowa przebiegła bez większych utrudnień dzięki czemu mieliśmy czas na odwiedziny u wujka Feliksa. Po przepakowaniu plecaków ruszyliśmy w drogę do Campusu Misericordiae gdzie o godz. 19 rozpoczynało się nocne czuwanie z Papieżem Franciszkiem.
Po dotarciu na miejsce (Sektor H3) okazało się, że trzeba sobie przygotować miejsce, w którym mieliśmy spędzić prawie całą dobę. Już pierwszego dnia naszego wyjazdu dotarło do nas, że posługiwanie się imionami podczas takiej imprezy jaką jest ŚDM raczej utrudnia niż pomaga w komunikacji, dlatego postanowiliśmy wymyślić sobie kryptonimy 🙂 Czuwanie rozpoczęło się przywitaniem papieża, następnie przygotowane zostało nabożeństwo ku czci Bożego Miłosierdzia – Droga Miłosierdzia. Po tym występie głos zabrał sam papież zachęcając nas do czynnego uczestniczenia w życiu, a nie spędzenia go na przysłowiowej kanapie. Czuwanie zakończył Koncert Uwielbienia pod muzycznym przewodnictwem Adama Sztaby.
Nadeszła noc a wraz z nią głód, zimno, chrapanie i nie tylko owady 🙂 Klaudia i Oliwia wyruszyły z misją zdobycia czegoś, co nadawałoby się na kolację. Po około godzinie wróciły z 5 zapiekankami . Może gorące to one nie były, ale wszyscy jesteśmy zgodni co do faktu, że nigdy nam tak zapiekanki nie smakowały. Po krótkich karimatowo-śpiworowych szaleństwach przyszedł czas na tak samo krótki sen. Rano tuż po odśpiewaniu godzinek o Niepokalanym Poczęciu NMP ks. Jakub i Klaudia wybrali się z misją poszukiwawczą porannej kawy. Może najlepszej jakości ona nie była (już nie wspominając o braku mleka), ale wszyscy jesteśmy zgodni, że nigdy nam tak poranna kawa nie smakowała. Mimo wielkiego upału i duchoty okoliczna młodzież z naszego sektora aktywnie poszukiwała księdza. W związku z tak dużym zapotrzebowaniem oddelegowaliśmy ks. Jakuba do pełnienia posługi sakramentalnej. Myślę, że potrzeby zaskoczyły nawet samego ks. Jakuba :). My tymczasem przygotowywaliśmy nasz kawałek ziemi do Mszy – uporządkowaliśmy karimaty, spakowaliśmy swoje rzeczy itp. Msza Święta była prowadzona w kilku językach, jednak nie przeszkadzało nam to w jej rozumieniu ponieważ na określonych częstotliwościach można było włączyć sobie w radiu symultanicznego tłumacza.
Po Mszy Świętej ruszyliśmy w drogę powrotną, która okazała się pasmem wielu małych sukcesów 😉 Droga z Campusu do węzła komunikacyjnego Kraków mały Płaszów zajęła nam około godzinę. wzdłuż drogi rozstawione były punkty gastronomiczne, my jednak skusiliśmy się tylko na lody (1 sukces), ten kto stał w tym upale wie o czym mówię. W trakcie naszej powrotnej podróży minął nas sam papież Franciszek (2 sukces). Po dotarciu na przystanek tramwajowy (o dziwo świecący pustkami! -wszyscy rzucili się na nadjeżdżające autobusy) stwierdziliśmy, że pewnie tramwaju nie będzie. Gdy zbieraliśmy się do dalszej drogi ku naszemu zaskoczeniu nadjechał 1 Tramwaj. (3 Sukces) Kto próbował wsiąść kiedyś do pełnego autobusu wie. W każdym razie wsiedliśmy wszyscy (4 sukces). W trakcie naszej podróży tramwajem zaczęło padać (5 sukces) gdy wysiedliśmy na naszym przystanku już było po ulewie, więc zmoczyliśmy sobie co najwyżej podeszwy od butów.
Gdy dotarliśmy do Wujka Feliksa czekała na nas schłodzona pepsi (lokowanie produktu) nie muszę chyba wspominać, że nigdy nam tak pepsi nie smakowała 😉 woda w kranie i słuchajcie, OBIAD! po szybkiej toalecie siedliśmy do wspólnego stołu. Nawet sobie nie wyobrażacie jakie krzesła były wygodne. Wujek Feliks został niekwestionowanym bohaterem naszego wyjazdu. Po najlepszym na świecie obiedzie spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę powrotną. Ku naszemu zaskoczeniu większe korki były przy wjeździe do Krakowa niż wyjeździe (6 sukces) Kto kiedyś stał na bramkach na autostradzie ten wie… Na szczęśliwców powracających do domu czekała jeszcze jedna niespodzianka – GRILL u Państwa Gorzyckich.
Może nasz wyjazd nie był spektakularnie duży, bo kim jest 5 osób gdy liczbę uczestników szacuje się na około 2 -2,5 mln osób, może żadne z nas nie jest w stanie wygłosić piękniejszego świadectwa niż te które były głoszone podczas ŚDM, ale jedno jest pewne, każdy z nas coś przeżył i zabrał to coś z Krakowa dla siebie.
PS. Chcieliśmy sprawdzić, czy ks. Jakub poważnie zna te wszystkie zgromadzenia zakonne o których pisał we wcześniejszych numerach gazetki parafialnej i pytaliśmy o każdą siostrę i brata na naszej drodze.
I wiecie co? – ZNA!
/JP